.

.
1D 4ever

środa, 22 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 15

CZYLI O TYM JAK TRUDNO BYĆ NASTOLATKĄ...

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Wierciłam się, zmieniałam pozycję, poprawiałam poduszkę, jednak dręczące mnie myśli nie pozwalały odpłynąć do krainy marzeń. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Louis w programie Nikolsona zachował się tak okrutnie. Dlaczego powiedział te wszystkie świństwa, skoro podobno mu na mnie zależało. Nie takiego Louisa znałam, nie takiego kochałam. Odgoniłam smutne myśli. Ułożyłam głowę na poduszkę, łapką mojej ulubionej maskotki otarłam łzy, zamknęłam oczy, wkrótce zasnęłam.

Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Mimo godziny piątej nad ranem słońce już wschodziło, szykował się piękny, słoneczny dzień. Ale nie dla mnie. Nad moją głową wisiały ciemne chmury. Założyłam szlafrok, włożyłam tosty do opiekacza i poszłam do łazienki. wzięłam gorący prysznic, ubrałam ulubione ciemne rurki i szary t-shirt z pacyfką. Pół godziny później byłam w drodze do szkoły. Tramwaj jechał wolno, a ja czułam na sobie ciekawskie spojrzenia nastolatków jadących do szkół. Musieli mnie rozpoznać, bo co chwila spoglądali w moim kierunku, szepcząc sobie nawzajem do ucha. Przeszedł mnie dreszcz. Zwykle nie obchodziły mnie plotki, ale tym razem zrobiło mi się po prostu przykro. Wysiadłam na pierwszym przystanku. Postanowiłam, że resztę drogi przejdę pieszo. Był marzec, mimo wciąż jeszcze zimowej aury w powietrzu czuć było wiosnę. Naciągnęłam bardziej kaptur kurtki, nie chciałam, żeby znów ktoś mnie rozpoznał. Na szczęście droga odbyła się bez kłopotów. 
Weszłam do Akademii lekko spóźniona, udałam się do szatni, zdjęłam kurtkę i odwiesiłam na moim stałym miejscu. Było już dziesięć minut po dzwonku. Zapukałam do klasy panny Kendrick i niepewnie uchyliłam drzwi. W klasie zrobiło się cicho.
"Świetnie, pomyślałam, już jestem na językach całej szkoły".
Zauważyłam, że panny Kendrick nie było, udałam się więc wprost do mojego stanowiska. Przez cały czas czułam na sobie spojrzenia koleżanek. Jeśli można tak nazwać podłe larwy czepiające się mnie o każdy szczegół. Dziś dostały kolejny powód, tym razem lepszy, bardziej dotkliwy.
Wypakowałam moje przybory i rozejrzałam się dookoła. Wszyscy odwrócili wzrok.
"Idioci. Myślą, że nie wiem, że wciąż się gapią." 
Byłam wściekła, jednak udawałam, że nie mam pojęcia o co im chodzi. Chwyciłam ołówek i zaczęłam szkicować. Chyba wkurzyłam tym Jenne Moris, najbardziej pustą dziewczynę w Akademii. Myślała chyba, że zacznę się tłumaczyć, lub chociaż przejmę ich zachowaniem. Właśnie zaczęłam wymazywać nierówny kontur, gdy dobiegły mnie dźwięki nagrania z wczorajszego programu. Jakaś żmija puściła to na całą klasę. Przełknęłam ślinę i wróciłam do rysowania, choć czułam, że zbiera mi się na płacz. Punkt kulminacyjny tej żałosnej sceny nastąpił, gdy podgłośniły nagranie podczas wypowiedzi Louisa. 
-"Jak można kochać kogoś takiego jak ona.."- dobiegło do mnie i brzmiało w moich uszach, jak jakaś okropnie słaba piosenka, której nienawidzisz, a jednak znasz na pamięć. 
Nie wytrzymałam. Odwróciłam się i powiedziałam.
- Chcecie czegoś? Czy robicie to tylko z własnej głupoty?!
- O rany!- krzyknęła Moris- Faktycznie nie da się jej kochać!
- O rany!- przedrzeźniałam ją- Faktycznie jesteś tak głupia jak mówią!
- Zamknij się. Myślałaś, że taki koleś jak Louis mógłby cię chcieć? Jesteś naprawdę żałosna. 
- Żałosne jest to, że mimo, że z nim nie jestem nadal mi zazdrościsz.
Zapowietrzyła się. 
- Nie zazdroszczę ci bycia najbardziej rozpoznawaną kretynką w mieście.
Roześmiałam się.
- Czyli znów cię w czymś pobiłam, dotychczas ty byłaś największą idiotką.
Popatrzyła na mnie z nienawiścią i już chciała coś powiedzieć, ale byłam szybsza.
- Wiesz co tak naprawdę cię boli? To, że wolałabyś, żeby Louis mówił o tobie, nie ważne co, byleby mówił. 
Chwyciłam swój plecak i dumnie wymaszerowałam z klasy, mijając w wejściu pannę Kendrick, która tylko spojrzała na mnie ze zrozumieniem. Słyszałam gwar za sobą. Gdy zamknęły się drzwi nie wytrzymałam, rozpłakałam się na dobre. Oparłam się o ścianę i bezsilnie zjechałam po niej na ziemię. Nagle usłyszałam nad sobą czyiś głos. Podniosłam wzrok, ocierając łzy. To był Derek, chłopak Jenny. Pochylił się nade mną i szepnął.
- Potrzebujesz pomocy?
Spojrzałam na niego niepewnie. Jak to możliwe, że ona, taka podła małpa, chodziła z kimś takim jak on. Jednak przeliczyłam się, bo zaraz uśmiechnął się szyderczo.
- Pytam, bo twój sławny chłopak już ci nie pomoże szmato.
Uśmiechnęłam się hardo. 
- Tak, jednak cholernie do siebie pasujecie- syknęłam- Głupia i głupszy...
Derek chciał na mnie nakrzyczeć, ale przerwał mu czyiś głos. Bardzo znajomy głos.
- Skoro jej sławny chłopak nie pomoże, ja to zrobię.- Adam stał tuż za Derekiem i uśmiechał się przyjaźnie- Możesz już iść. 
Derek spojrzał na mnie z wściekłością i poszedł w stronę sali gimnastycznej.
- Wszystko ok?- zapytał Adam.
Pokiwałam twierdząco, a zaraz potem rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Nie, chyba nie ok.
- Chodź, odwiozę cię do domu. 
- Nie rób sobie kłopotu, dam radę.
- Daj spokój to żaden kłopot.
Pomógł mi wstać, objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego auta. Siedzieliśmy w milczeniu, dopóki się nie uspokoiłam.
- Właściwie, co ty tu robisz?
- Chciałem z tobą porozmawiać, widziałem program, musi ci być ciężko. Nie sądziłem jednak, że znajdę cię nękaną przez jakiegoś gówniarza.
Uśmiechnęłam się blado. Spojrzałam na Adama.
- Dlaczego... czemu on mi to zrobił?
Rozejrzał się dookoła, jakby szukał odpowiedzi. W końcu nachylił się do mnie, ucałował mnie w czoło i szepnął:
- Nie wiem... Naprawdę.
Przytuliłam go mocno.
- Mam dosyć Akademii. Zawsze były dla mnie wredne, ale teraz przekroczyły granice. Lepiej będzie jeśli odejdę.
- O nie. Nie rezygnuj z marzeń przez jakieś zołzy. Skończysz szkołę i będziesz robić co chcesz, rozumiesz?
- Obiecujesz?
- Tak.

Zaparkował samochód pod moim blokiem. Wjechaliśmy windą na piętro. Na schodach koło moich drzwi siedział jakiś mężczyzna. Gdy znaleźliśmy się wystarczająco blisko rozpoznałam go.
- Cześć Jackie. Przyszedłem porozmawiać- Louis patrzył na mnie z nadzieją...

7 komentarzy:

  1. Super czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kończ tej części z Louis'em. Te '...' dają dużo do myślenia- Adam i Louis.. Na twoim miejscu tez bym nie wiedziala co pisac dalej, dlatego musisz to ciagnac dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. co taki krótki ten rozdział ? :( Napisz jak najszybciej następny proszę Cię :) ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite *o* uwielbiam dialogi w twoim blogu, są takie naturalne. A opisy? Lekkie i spójne. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  5. gdzie ucięło końcówkę? :o

    OdpowiedzUsuń
  6. Najgorsze w trójkątach jest to, że czasami zdarza się, że obaj faceci są świetni. Musiałaś tak zrobić? Teraz nieważne, kogo wybierze Jackie, i tak będzie żal mi tego, kogo podrzuci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Patrycją .! Chociaż ja mam wielką nadzieję że Jackie będzie z Louisem <3 ~Mrs.Tomlinson

    OdpowiedzUsuń