.

.
1D 4ever

poniedziałek, 13 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 13

CZYLI O TYM JAK DIANA KENDRICK UŚMIECHNĘŁA SIĘ ZAUROCZONA...

 Siedziałam w pracowni graficznej w Akademii i kończyłam dziesiątą ilustrację. Było już po dwudziestej pierwszej, więc zostałam całkiem sama. Od śmierci Robbiego minęło już trochę czasu. Podobno czas goi rany, ale ja nadal gdzieś głęboko czułam, jak bardzo mi go brakuje. Zawsze marzyłam o byciu ilustratorką książek dla dzieci. Postanowiłam, że połączę przyjemne z pożytecznym i narysuję cykl ilustracji "O małym chłopcu, strasznej chorobie i wielkiej odwadze". Miał to być sposób uczczenia jego pamięci. Miał to być także sposób na zapomnienie o moich uczuciach, na poradzenie sobie z nimi. Rysując cykl całe dnie spędzałam w Akademii. Nie miałam czasu na myślenie o miłości. Był to lek dla niepewnego serca. 
 Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Zaskoczona uniosłam wzrok. Przede mną stała moja nauczycielka Diana Kendrick i uśmiechała się ciepło.
- A ty znowu tutaj?- zapytała radośnie.
- Jeśli to Pani przeszkadza to skończę...- odpowiedziałam niepewnie.
- Nie. Absolutnie nie- obeszła sztalugę i stanęła ze mną ramię w ramię- Cieszę się, że tak zajmuje cię sztuka. To jest świetne- wskazała dziesiątą ilustrację, przedstawiającą małego, łysego chłopca w błękitnej piżamce siedzącego przy stoliku ze skośnookim rówieśnikiem. Grali w chińczyka w ogrodzie pełnym wiśni.- Dlaczego to rysujesz?- zapytała mierząc wzrokiem sztalugę.
- To hołd. Wie Pani... niedawno odszedł ktoś, kto zasłużył na uczczenie go...
- Mały chłopiec w niebieskiej piżamce- powiedziała to raczej do siebie nie do mnie.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Masz ich więcej?- zapytała po chwili profesor Kendrick.
- Tak proszę Pani.
- Mogę je zobaczyć?- zapytała- I nie musisz mówić mi per Pani, a przynajmniej nie po zajęciach. Na imię mi Diana.-uśmiechnęła się przyjacielsko.
Niepewnie podałam jej teczkę z pozostałymi rysunkami. Otworzyła ją i wyciągnęła ilustrację na biurko. Na każdej z nich był Robbie. Na jednej siedział na białym rumaku i bronił swojej pięknej księżniczki. Gdzie indziej był piratem, bo uwielbiał książki o piratach. Na kolejnej jechał wielkim czołgiem prosto w stronę talerza z brukselkami. Nienawidził brukselek. Diana spojrzała na ilustrację czwartą. Mały chłopiec siedział na niej na szpitalnym łóżku. Nie był piratem, żołnierzem ani bohaterem. Spoglądał tęskno w okno a w dłoniach trzymał maleńkie serce. Do niego doczepiona była metka z napisem "Ode mnie, dla ludzi".
- Nie myślałaś, żeby je wydać?- zapytała nadal wpatrując się w obrazek czwarty.
- Ja...- zaczęłam niepewnie, ale naraz mi przerwała.
- Ty... je wydasz! Obiecuję ci to. Mam jednego kolegę w wydawnictwie. Kiedy powiem mu o tych pracach z chęcią znajdzie kogoś kto napisze historię małego chłopca! Pomyśl.. to może przydać się do propagowania badań profilaktycznych...
- Ja..nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Te prace chyba się nie nadają.
- Nadają się doskonale. Są idealne. A wiesz dlaczego?
Pokiwałam przecząco głową.
- Bo nie są malowane rękami, tylko sercem- uśmiechnęła się- Idę zadzwonić do kolegi. Zaraz wracam.
Wybiegła z sali, chwytając telefon komórkowy z blatu biurka.
Zajęłam się kończeniem ilustracji.
- Może to faktycznie dobry pomysł?- przekonywałam samą siebie- Może to naprawdę pomoże? Tak, jeśli to ma pomóc to to doskonały pomysł. Jeśli ktoś to kupi, pieniądze pójdą dla szpitala... 
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. uniosłam wzrok pewna, że to panna Kendrick, jednak moim oczom ukazał się Hugh, agent Louisa.
- Witaj- powiedział chłodno.
Skinęłam głową, patrząc podejrzliwie. Zastanawiało mnie, po co przyszedł.
- Co ty tu robisz?- zapytałam w końcu- Masz jakąś sprawę?
- Tak. Dokładnie tak...- zaczął mówić przymilnym tonem.
- Więc słucham.- odpowiedziałam na tyle chłodno, że jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Poprawił granatowy krawat i zbliżył się do mnie.
- Nie mogę zrozumieć..
- Czego?- dałam mu do zrozumienia, że to nie czas na owijanie w bawełnę.
- Wielu rzeczy. Na przykład faktu, że nie ma mnie trzy tygodnie. Rozumiesz? Trzy tygodnie. A ty już złamałaś umowę.
- Pozwiesz mnie za to?- zapytałam buńczucznie- Bo jeśli tak, będziesz musiał wyznać prawdę, całą prawdę i tylko prawdę- zrobiłam bezradny, ironiczny ruch rękoma. 
Uśmiechnął się kpiąco.
- Widzę, że przez te dwa miesiące ktoś bardzo dorósł.
- Nie. Dorosłam w ciągu ostatnich dwóch tygodni. 
Spojrzał na mnie niepewnie.
- Dopiero wczoraj dowiedziałem się, że nie jesteście już razem..- zmienił temat.
- Nigdy nie byliśmy razem- przerwałam mu- Niestety to wszytko było bujdą.
- Niestety? Czyli też coś poczułaś?
- Słucham?
- Poczułaś coś do Louisa. Tak jak on do ciebie.
- Nie do końca...
- Posłuchaj. Do końca umowy został tylko miesiąc rozumiesz? Możesz zmienić zdanie.
- Wątpię. 
- Daj spokój. Zapłacimy ci.
Zabolało, naprawdę zabolało.
- Czy ty naprawdę myślisz, że się tak sprzedam? Że zrobię to za kasę?
- Ok- zrobił pokorną minę- To było okropne.. Przepraszam. Nie powinienem...
- Pomóc w czymś- Diana Kendrick wróciła do klasy.
- Nie, nie już wychodzę...- Hugh obrócił się w stronę nauczycielki i nagle przerwał.
W jego oczach pojawiła się bardzo zauważalna błogość. Nieświadomie oblizał usta i uśmiechnął się promiennie. Na policzki Diany rozlał się rubinowy rumieniec. Uśmiechnęła się i spuściła wzrok.
Stali naprzeciw siebie jak bezradne dzieci. Każde w inny sposób próbowało się odezwać, jednak strach paraliżował ich usta. Po raz pierwszy widziałam, że wygadany Hugh nie potrafi otworzyć ust.
Odchrząknęłam. 
- Diana, poznaj Hugh. Hugh, poznaj Dianę.- powiedziałam w końcu, psując ten zabawny obrazek i przełykając ślinę za każdym razem, gdy nazywałam swoją nauczycielkę po imieniu.
- Miło mi- odezwała się Kendrick, uśmiechając się promiennie.
- Mi także.. Muszę już iść- dodał szybko i przerażony ruszył w stronę drzwi.
Uśmiech na ustach Diany zgasł.
- Hugh!- zawołałam zanim opuścił klasę- Gdzie się wybierasz?
- Na kolację- odpowiedział i spojrzał w moją stronę. Rzuciłam mu jednoznaczne spojrzenie- Diano, nie zechciałabyś pójść ze mną?- wydusił w końcu drżącym głosem- Bardzo nie lubię jeść w samotności, a Jackie pracuje.
- Z przyjemnością- uśmiechnęła się zauroczona.
- To pa Jackie!- zawołał- Ale pamiętaj, jeszcze nie skończyliśmy tej rozmowy.
- Pamiętam- odpowiedziałam.
Diana wychodząc posłała mi bezgłośne "dziękuję".
Jeszcze przez dłuższą chwilę obserwowałam drzwi, którymi wyszli. 
" A więc tak wygląda miłość od pierwszego wejrzenia..."- pomyślałam i zrezygnowana opuściłam głowę na blat biurka.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Życzę weny i czekam na nexta *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby jak najszybciej nadeszła wena. Czekam na dalszą część. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Next ! Zycze weny I zqpraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super bardzo mi się podoba!
    Zapraszam do siebie.
    http://love-1d-like-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy napiszesz następny rozdział, bo nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń