.

.
1D 4ever

piątek, 4 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ VII

MI MI MI MI MI...

Stałam jak skamieniała i próbowałam złapać oddech. Na przeciw mnie stał Tom, równie blady jak ja, z błędnym spojrzeniem wlepionym w moją twarz.
- Co to było?- zapytał ostro.
Milczałam, sama nie wiedząc jak sobie z tym poradzić.
- Co to do cholery było?!- tym razem krzyknął. Podniosłam buńczucznie głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Co to było? Na pewno nie twój problem- ruszyłam przed siebie, chcąc go ominąć, jednak złapał mnie za rękę.
- Tom puść mnie- poprosiłam, jednak nie zwalniał uścisku- Do jasnej! Tom masz mnie puścić!
Potrząsnął głową, jakby coś do niego dotarło.
- Przepraszam- powiedział puszczając moją rękę- Nie chciałem zrobić ci krzywdy..
Zaskoczył mnie, nie pamiętałam kiedy ostatnio zebrał się, żeby za coś przeprosić. Czułam, że chodzi mu o coś więcej niż moją obolałą rękę.
Westchnęłam.
- Chodźmy do studia. Już na nas czekają.
Spojrzał na mnie kątem oka.
- Nadal tu jesteś.
- Brawo za spostrzegawczość.
- Nie, znaczy.. chciałem powiedzieć.. że nadal jesteś w zespole. Dlaczego zostałaś? Rozstaliśmy się przecież, nic cię przy nas nie trzyma.
- Chcesz się mnie pozbyć?- zapytałam rozbawiona niezdarnością jego wypowiedzi.
- Co? Nie! Nigdy! Po prostu pytam..
- A ja po prostu żartuję.  
Uśmiechnął się lekko, a ja po raz pierwszy zobaczyłam w nim kogoś, kim był na prawdę- zagubionym chłopcem, który nie wiedział jak zachować się znalazłszy starą zabawkę.
- Niech będzie normalnie, ok?- poprosiłam, choć doskonale wiedziałam, że z normalności w moim życiu nici.
Przytaknął, odwrócił się i poszedł w stronę studia. Stałam w miejscu jeszcze przez chwilę i zastanawiałam się jak mam się teraz zachować wobec Lima...

- Okej, świetnie. Koniec- wysoki facet w zielonym swetrze, który okazał się mieć na imię Joe i być naszym producentem, przeciągnął się leniwie na obrotowym krześle- Halo dzieciaki! Dobra wiadomość. Na dziś koniec.
Odetchnęłam z ulgą. Odpięłam pasek od gitary i odłożyłam ją na statyw. Przez cały czas czułam na sobie niepewne spojrzenie Lima i zdezorientowane spojrzenie Toma. Ten pierwszy zastanawiał się pewnie co jest ze mną nie tak, bo nie odezwałam się do niego słowem przez całe nagranie. Z kolei ten drugi nie wiedział jak się teraz wobec mnie zachowywać. 
Idiotko w co ty się wpakowałaś, myślałam przeczesując włosy zmęczoną dłonią, musisz to w końcu jakoś wyjaśnić. 
Spojrzałam więc na Liama, który wyraźnie się rozluźnił. Poczułam, że kamień spadł mu z serca. Uśmiechnął się i zachęcony ruszył w moim kierunku, jednak przerwał mu prezes wytwórni Dan Ross, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Był wysokim mężczyzną około trzydziestki. Miał bystre zielone oczy, ujmujący uśmiech i bardzo męski zarost. Był niesamowicie seksowny w rozpiętej białej koszuli i ciemnych jeansach.
- Jak tam ludzie?- zapytał, a w jego głosie wyraźnie słychać było chrypkę- Mamy to?
- Pewnie, że mamy. W końcu jestem fachowcem- Joe wypiął się dumnie jak paw- Młody trochę pomógł- wskazał na Liama, który tylko przewrócił oczami.
Dan uśmiechnął się szeroko i zwrócił się do Toma:
- Macie szczęście, że skończyliście. Teraz mogę was zaprosić na dzisiejszą imprezę, już jako nowy nabytek wytwórni.
- Impreza?!- podskoczyli Jack i Mike.
- Impreza- potwierdził Dan- Drobne party tu w wytwórni. Sami najlepsi. Tylko przyjdźcie z osobami towarzyszącymi...
W tym momencie zarówno Tom jak i Liam spojrzeli w moim kierunku. W ślad za nimi podążył wzrok Dana.
- No proszę, Hilary! Jak mogłem cię nie zauważyć?
Uśmiechnęłam się speszona.
- Najlepszym się zdarza..
Roześmiał się.
- Zgadzam się.. tylko wiesz, moją pracą jest właśnie zauważanie młodych talentów, promowanie ich, spełnianie marzeń. Dlatego nie wybaczę sobie, że nie spostrzegłem tak wspaniałej dziewczyny. Bardzo zdolnej, oczywiście.
- Bez przesady..- zarumieniłam się. Rany jak ten facet działa na ludzi, na kobiety, na mnie, myślałam nerwowo.
- Masz oczywiście partnera na wieczór?- spojrzał w stronę Toma.
- Tak, to znaczy nie..
- Nie jesteśmy już razem- wyjaśnił chłodno Tom.
- Właśnie..- szepnęłam.
Dan otworzył szeroko oczy ze zdumienia. 
- Dobrze wiedzieć- zamyślił się- W takim razie zaproście kogo chcecie. Wy panowie też- zwrócił się do Jacka i Mike'a- Do zobaczenia wieczorem!- wyszedł, zgarniając po drodze Joe'a.
Tom opadł ciężko na fotel stojący w rogu. Patrzyłam na niego i z lekką zazdrością myślałam z jaką pięknością przyjdzie na tę imprezę.
- Masz chwilę?- usłyszałam za plecami, wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się.
- Tak mam...- starałam się powstrzymać drżenie głosu.
- Świetnie. Posłuchaj, czy ty.. ty jesteś na mnie..
- Nie jestem zła. Nie mam powodu by być.
- Myślę, że powód by się znalazł.
- Nie- pokręciłam przecząco głową- Ja tego chciałam, więc to nie twoja wina.
- Nie, ja ciąż czuję się z ty źle, jakbym, jakbym cię wykorzystał.
- Nie. Liam, to absolutnie nie była twoja wina. Fakt, nie pamiętam zbyt wiele z wczoraj, ale tego, że cholernie cię.. ekhem.. tego pragnęłam jestem akurat pewna, ok?
Patrzył na mnie dłuższą chwilę, a ja czułam jak bardzo się czerwienię.
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło- szepnął w końcu
- Cieszę się, że to już wyjaśnione.
- Tak, ja też. Czy w takim razie jest choć cień szansy, że zgodzisz się iść na te imprezę ze mną?
Zamarłam. Nie byłam kompletnie gotowa na taką ewentualność. To nie tak, że nie chciałam z nim iść, bo chciałam i to bardzo. Tylko wciąż dziwnie czułam się w jego towarzystwie po tym co zaszło wczoraj, musi minąć trochę czasu zanim to sobie poukładam. 
Wiem, pomyślałam zadowolona.
- Kurczę.. ja... bardzo, bardzo bym chciała z tobą iść, tylko że postanowiłam zaprosić Arthura. Wiesz, tak chciałam mu podziękować za wszystko, co dla mnie zrobił- odetchnęłam-Ale dziękuję za zaproszenie- dodałam szybko.
- Pewnie- jego uśmiech zgasł, a mi zrobiło się przykro- Rozumiem. W takim razie do zobaczenia.
Odszedł a ja poczułam jak bardzo żałuję, że dałam mu kosza.

- Naprawdę ślicznie wyglądasz- usłyszałam już po raz kolejny od Arthura. Założyłam krótką, białą sukienkę z koronki i czerwone szpilki, w których zresztą było mi strasznie niewygodnie.
- Dziękuję po raz piąty. I po raz piąty powtórzę, że ty również super wyglądasz- uśmiechnęłam się szeroko. Naprawdę prezentował się świetnie. Idealnie skrojona marynarka, założona do białej koszuli i jeansów. Do tego ciemne aviatory i odpowiednia fryzura. Czułam, że zwraca uwagę kobiet, nawet tych starszych. Weszliśmy wreszcie na piętro przeznaczone do organizowania firmowych spotkań. Wśród tłumu ludzi zauważyłam Toma.
No pokaż tę piękność, którą teraz poderwałeś casanovo, pomyślałam. Wtedy do Toma podeszła niska dziewczyna z długimi czarnymi włosami, zaczesanymi na bok. Miała na sobie krótką, błękitną sukienkę i czarne szpilki. Doskonale znałam tę dziewczynę, to była jego młodsza siostra Dannie.
- Przyszedł z siostrą...- szepnęłam do siebie.
- C-co?- zapytał Arthur.
- Nie, nic. Tak tylko mruczę.
Spojrzał na mnie rozbawiony.
- Mruczysz?
- Daj spokój głupku.
Roześmiał się głośno a ja wraz z nim. I wtedy Tom spojrzał w naszym kierunku. Długo wpatrywał się w Arthura, potem spojrzał na mnie. Gdyby wzrok mógł zabijać, już leżałabym martwa.