.

.
1D 4ever

piątek, 3 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 10

CZYLI O TYM JAK UCIEKŁAM BEZ SŁOWA...

- Jak mnie kochasz?- zapytałam, a całym moim ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz.
- A jak można kochać?- odpowiedział cicho i spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie wiem... To ja ciebie pytam.
- Po prostu cię kocham. Zresztą od samego początku. Odkąd poznałem cię w tamtym cholernym pociągu. A nawet wcześniej zwróciłem na ciebie uwagę. Jeszcze jak stałaś na peronie tego przeklętego dwunastego stycznia. Pamiętam, było cholernie zimno, a ja zamiast iść po ciepłą herbatę, przyglądałem się dziewczynie z ogromnym szkicownikiem, wystającym z torby. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, że ci paparazzi tam stali. Gdyby nie oni nasze drogi nigdy by się nie zeszły...
W milczeniu wpatrywałam się w jego przerażone oczy. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że też coś do niego czuję, że to się obudziło już parę tygodni temu, że to z tego powodu nie jestem już z Benem. Ale nie mogło przejść mi to przez gardło. Zastanawiałam się bowiem, czy nie czuję czegoś silniejszego w stosunku do Adama.
- Proszę, powiedz coś...- jego głos drżał, bałam się, że zacznie płakać.
- Muszę...muszę dać sobie trochę czasu...
- Czasu?
- Żeby sobie to wszystko poukładać..
- Rozumiem. Ile to potrwa?
- Tyle, ile będzie trzeba. Przepraszam...
Odwróciłam się i odeszłam. Gdy znalazłam się w miejscu, gdzie nie mógł mnie już zobaczyć, zaczęłam biec. Nie wiem dlaczego, ani dokąd. Po prostu biegłam przed siebie.

Autobus podskakiwał na wybojach, co jeszcze bardziej wzmagało moje, i tak już nadmierne, mdłości. Siedziałam z tyłu przepełnionego pojazdu, przypominającego wielką, starą puszkę. 
Na jednym z przystanków, do autobusu wszedł chłopak, około lat dwudziestu. Miał na sobie zieloną kurtkę i blond grzywkę zaczesaną do tyłu. Przecisnął się między siedzeniami i stanął tuż nad moją głową. 
- Wolne?
- Hmm?- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę o co pyta- T-tak..proszę.- przesunęłam się na siedzenie przy oknie i chwyciłam do kieszeni kurtki, żeby wyciągnąć odtwarzacz MP3. Jednak nie zdążyłam. Chłopak zwrócił się w moją stronę.
- Znamy się skądś?- zapytał kokieteryjnie i mrugnął okiem.
"O rany", pomyślałam.
- Wątpię- chciałam zakończyć tę rozmowę, jeszcze zanim na dobre się zaczęła, ale współpasażer nie wyczuł moich intencji.
- To dziwne. Zdawało mi się, że tak śliczną dziewczynę zapamiętałbym bez problemu.
Przewróciłam oczami.
- Zawsze tak podrywasz niewinne dziewczyny?
- Tylko te warte podrywu...
- Rany!- przerwałam mu- Wiesz, że jak zaraz nie przestaniesz to będzie to wyglądać mniej więcej tak: pogadamy sobie dłuższą chwilkę, wymienimy delikatne uszczypliwości, no wiesz.. zwykły flirt. Potem ja się zakocham, a przynajmniej tak pomyślę, bo potem znów pojawisz się ty, nie wiadomo skąd, ani po co. I okaże się, że jesteś lekarzem, że jesteś słodki, troskliwy i że cholernie seksownie wyglądasz w garniaku i w tobie też się zakocham. A potem ktoś się komuś oświadczy, ba! nawet nie oświadczy, tylko raczej ogłosi zaręczyny, a ja przerażona ucieknę do rodziców, bo nie będę miała zielonego pojęcia co ze sobą zrobić. Nie wiem jak ty, ale ja podziękuję za taki scenariusz!
Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Był kompletnie oszołomiony. Na szczęście autobus zatrzymał się na moim przystanku.
- To cześć!- powiedziałam do chłopaka- I następnym razem zastanów się zanim zagadasz do dziewczyny, bo nigdy nie wiadomo czy nie skomplikujesz jej życia.
Chwyciłam torbę i wyszłam z autobusu. Była już połowa lutego. Śnieg powoli topniał, a trawa przed moim domem zdawała się już być w pełni zielona. Westchnęłam, głęboko oczarowana spokojem tego miejsca i poczuciem bezpieczeństwa, które znikąd mnie ogarnęło. 
"Nie ma to jak w domu", pomyślałam szczęśliwa.

Zamknęłam cicho drzwi, odwiesiłam kurtkę na wieszak i ruszyłam w stronę kuchni. Mama krzątała się przy robieniu obiadu, wszędzie bowiem unosił się zapach jej ulubionej zupy ogórkowej i świeżych bułek. Bliźniaczki siedziały przy stole i odrabiały lekcje. Zdawały się mnie nie zauważać.
Odchrząknęłam głośno. Naraz obie zerwały się z krzeseł i rzuciły mi na szyję.
- Rany, rany, rany! Chodzisz z Louisem Tomlinsonem! Gdzie on jest? Gdzie jest Lou?!- przekrzykiwały się nawzajem. 
- Louisa ze mną nie ma. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę.
Naraz usłyszałam jęk zawodu i zainteresowane mną dotąd siostry, wróciły zrezygnowane do odrabiania matematyki.
- Cześć córeczko- mama podeszła i ucałowała mnie w policzek- Coś się stało? Coś nie tak w szkole?
- Nie, nie. W szkole ok. Po prostu się stęskniłam.
- Na pewno wszystko w porządku? 
- Tak. Jeśli sobie z tym nie poradzę, to wtedy się zgłoszę po złotą radę, ok?
- Ok- mama uśmiechnęła się zadowolona i wróciła do gotowania zupy- A i pamiętaj, że dzisiaj mecz, Ben przychodzi.
- Co? Nadal przychodzi?
- Mimo waszego zerwania nadal jest przyjacielem rodziny i twoim przyjacielem...
Mama miała rację. Ben zawsze był przy mnie, był najbliższą mi osobą. Chyba zdążyłam o tym zapomnieć. 
- O której przyjdzie Benny?
- Za pół godziny.
- To ja skoczę się przebrać!- chwyciłam torbę i pognałam do mojego pokoju. Gdy znalazłam się w środku owiał mnie zapach drewnianych sztalug, farb i płótna. 
"Tak", pomyślałam ponownie," Nie ma to jak w domu".




13 komentarzy:

  1. Nie była to jakas świetne część. Moim zdaniem nie trzymają w napięciu. Chyba jedna z gorszych. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem. nie każda może się podobać.
      ale czy chodzi ci o to, że żadne nie trzymają w napięciu? czy tylko ta?

      Usuń
  2. Jak na razie tylko ta.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się podobało. :) A z tym Adamem musi coś być nie tak. Wydaje się podejrzany. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, część byłą taka sobie po prostu, co nie oznacza że była zła :) dziękuję , że tak szybko byłaś w stanie ją napisać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Twoj blog do Versatile Blogger Award! Więcej info. u mnie http://onedirectionnobodycompares.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo ci dziękuję za to wyróżnienie :))
      jest mi niezmiernie miło, ale raczej odpuszczę sobie udział :/
      Jeszcze raz dziękuję, że o mnie pomyślałaś.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. mi tam się podobało!
    zapraszam na swojego bloga
    http://love-1d-like-me.blogspot.com/
    sory że się tu tak reklmuje ale dopiero zaczynam pisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się i z chęcią zajrzę na twojego bloga :)
      pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Mi się podobało.
    zapraszam do siebie.
    http://love-1d-like-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam czepialski dzień ale do tego rozdziału nie widzę powodu żeby się przyczepić :). Faktycznie nie trzymał jakoś szczególnie w napięciu ale trudno żeby w napięciu trzymał rozdział, w którym główna bohaterka ma mętlik w głowie :P. Czasem po prostu trzeba rzucić takim rozdziałem, żeby wszystko było uporządkowane :).
    Co do Adama to zgadzam się z Patrycją, podejrzany jest i nie wiem czy to tylko odczucie czy masz jakieś większe plany :P.
    Tajemniczy pan z autobusu - czekałam aż wprowadzisz przyjaciela ze złotą radą (innego niż Ben) i mam nadzieje, że to on i jakoś pociągniesz ten wątek, że to nie przypadek :).
    Poprzedni rozdział bardzo fajny i było widać jak świetnie tworzysz bohaterów! Wszyscy są zupełnie inni ale równie dobrze dopracowani, umiem ich sobie wyobrazić i powoli się z niektórymi utożsamiam. Więc zrobiłaś bardzo dużo bo nie zdarza mi się to często na takich blogach :).
    No i widzisz? Przyszła czepialska Rise, niczego się nie przyczepiłam bo nie było czego ale przynajmniej idę sobie w lepszym nastroju, dzięki Ci za to :* !

    Pozdrawiam i liczę na odpowiedzi na moje wylewne posty :D!
    Życzę duuużo weny w Nowym Roku i jeszcze większych postępów w pisaniu :).
    Buziaki :*** !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję kochana. twoje komentarze naprawdę dużo mi dają. :D
      pozdrawiam i również ślę buziaki :*

      Usuń