.

.
1D 4ever

czwartek, 20 lutego 2014

ROZDZIAŁ IV 

LA LA LALA LA LA LALA 

 W pokoju było ciemno. Leżałam w łóżku i wierciłam się niespokojnie, nie mogąc zasnąć. Mijały długie godziny, a ja wciąż nie odpłynęłam do krainy Morfeusza. Przez moją głowę przepływały tysiące myśli. Trapiło mnie ohydne uczucie, że drogi moja i Toma rozchodzą się. Byliśmy razem już tak długo, tak wiele razem przeszliśmy, dlaczego więc byłam taka niespokojna...
   
Otworzyłam oczy. nerwowo rozejrzałam się dookoła, ale przez wszechogarniającą ciemność nie dostrzegłam żadnego kształtu, niczego co byłoby znajome. Nagle poczułam podmuch silnego wiatru, który spowodował, że zaczęłam drżeć z zimna. Zdawało mi się, że ktoś otworzył wszystkie okna w pokoju. Odwróciłam się napięcie. Nadal jednak nikogo nie widziałam, ani nie słyszałam. Jednak poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu, podskoczyłam jak oparzona. 
- Kto tu jest?- zapytałam, jednak ręka już dawno się cofnęła, a w pokoju znów nastała cisza - Kto tu jest?- zapytałam mniej pewnie.
Ktoś się roześmiał, był to jednak znajomy śmiech.
- Tom? Czy to ty?
Niewielka strużka bladożółtego światła padła na twarz mojego chłopaka. 
- Dzięki Bogu to ty...- chciałam się do niego zbliżyć, jednak czułam, że moje nogi są sparaliżowane. Jakbym wpadła w jakąś kleistą substancję i nie mogła się wydostać. Na ten widok Tom roześmiał się jeszcze głośniej.
- Biedactwo... zupełnie sama w ciemności...
- Daj spokój Tom. Wiem, że jesteś jeszcze na mnie zły, ale to nie powód, żebyś robił sobie ze mnie jaja. 
Pojawiła się znikąd. Wysoka brunetka z długimi nogami i pełnymi ustami. Podeszła do Toma i namiętnie go pocałowała. Dotarło do mnie, że ją znam. To ona była recepcjonistką w siedzibie wytwórni.
- Odczep się od niego!- krzyknęłam, jednak mój głos przepadł bez echa. Teraz nie mogłam wydusić ani słowa. W tym czasie do Toma zaczęły podchodzić kolejne dziewczyny. Rebbeca, którą poznał na wakacjach i którą przedstawił mi jako znajomą, równocześnie z nią flirtując. Paula, śliczna dziewczyna, która udzielała mu korepetycji z matmy. Problem w tym, że Tom jest bardzo dobrym matematykiem. W końcu Sandy, jego była dziewczyna, z którą podobno tylko się przyjaźnił. Wierzyłam w to, chociaż przyłapałam ich kiedyś w bardzo niezręcznej sytuacji. Spuściłam wzrok, po moich policzkach płynęły łzy. Chciałam przestać płakać, jednak nie mogłam. W moich uszach wciąż brzmiały słowa Jacka, przed oczami wciąż miałam wkurzonego Toma. Zaczęłam się trząść, ręce dygotały mi jak szalone, a serce omal nie wyskoczyło z piersi.

Obudziłam się z krzykiem. Nerwowo rozejrzałam się po pokoju. Był już ranek.
- Cholerny, głupi, pokręcony sen- zaklęłam na głos i uśmiechnęłam się sama do siebie, żeby podnieść się na duchu- To był tylko głupi sen...
Sama nie bardzo wierzyłam w to co mówiłam. Wszystkie elementy nagle zaczynały do siebie pasować, zaczynały tworzyć całość. Wakacje Toma, korepetycje, wyjazdy za miasto z byłą dziewczyną i jeszcze ta cholerna recepcjonistka. Nagle coś we mnie pękło.
- To o tym mówił Jack- szepnęłam- Tom od dawna mnie zdradza...
Dobiegło mnie pukanie do drzwi. Stłumiłam płacz i zawołałam:
- Nie śpię!
Do pokoju weszła mama. Miała na sobie sukienkę w kwiaty i beżowy, letni płaszcz.
- Zostaliśmy zaproszeni na rejs jachtem przez Jonesów. Pamiętasz Jonesów, tak?
- Nie- skłamałam. Jak mogłabym ich nie pamiętać. Odkąd skończyłam pięć lat, próbowali zeswatać mnie z ich synem.
- Jak to nie? Kochanie, a nie pamiętasz Arthura?- jak widać nie tylko oni- Tak, czy siak... Jedziesz z nami?
- Dziękuję, ale raczej odpuszczę sobie ten rejs.
Mama była widocznie niezadowolona, jednak tylko przewróciła oczami i powiedziała:
- Jak wolisz. Teraz jedziemy na chwilkę do kancelarii, przyjdą klienci. Do Jonesów pojedziemy koło dwunastej. Zadzwoń jakbyś zmieniła zdanie.
- Mmmm...- przytaknęłam niechętnie.
Mama wyszła, zostawiając mnie sam na sam z czarnymi myślami.

Siedziałam w kuchni i kończyłam śniadanie, gdy przez kuchenne drzwi do środka wparował Tom.
- Hej skarbie!- zawołał radośnie i podszedł do mnie, żeby mnie pocałować. Ja jednak zerwałam się z krzesła i ruszyłam w stronę zlewu, żeby umyć naczynia.
- Nadal jesteś zła za wczoraj?- zapytał.
- Nie. 
- No to o co chodzi?
- O nic.
- Ależ oczywiście! O nic! Czyli nie odzywasz się do mnie, bo "nic" nie zrobiłem, tak?
Ze złości upuściłam talerz, który z trzaskiem upadł w zlewie.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?!- wybuchnęłam. Wszystkie przeczucia, które kłębiły się we mnie od dawna nabrały wreszcie realnych kształtów. Tom spojrzał na mnie zaskoczony, jednak nie dał po sobie poznać, że mój wybuch wytrącił go z równowagi.
- Chcę- powiedział spokojnie.
- Ok- odwróciłam się w jego stronę, oparłam ręce na talii i spojrzałam mu głęboko w oczy- Chodzi o Rebecce, chodzi o Paule, chodzi o Sandy, chodzi o recepcjonistkę i o każdą cholerną idiotkę, z którą mnie zdradziłeś!
Otworzył szerzej oczy, przełknął ślinę i zapytał:
- Kto ci powiedział? Jack?
Ręce mi opadły.
- O mój... Ty nawet nie próbujesz zaprzeczać! Cholera! Ty nawet nie zaprzeczasz!- pokręciłam głową z niedowierzaniem- Tak się składa, że nie jestem taką idiotką, za jaką mnie masz. Nikt nie musiał mi mówić. Sama się domyśliłam. Cholera, wiesz co jest najgorsze?- nie oczekując odpowiedzi, ciągnęłam dalej- Że ja o tym wiedziałam od dawna. Od dawna wiedziałam, że mój chłopak mnie zdradza, tylko kochałam go zbyt mocno, żeby w to uwierzyć...
- Kochałam?- zapytał- Co to znaczy?
- Chyba nie muszę tego wyjaśniać?
- Zrywasz ze mną?
Milczałam.
- Zrywasz? Po tych cholernych dwóch latach?! Kiedy ja cię zdążyłem pokochać?!
Roześmiałam się smutno.
- Lepszym pytaniem jest, czy w ciągu tych dwóch lat był czas kiedy byłeś TYLKO ze mną?
Tym razem on milczał. To wyjaśniło wszystko.
- A teraz wyjdź. Mam zaplanowany rejs jachtem, mam tam być za godzinę. 
- Hill, posłuchaj...
- Nie. Już mi wystarczy. Po prostu wyjdź... I nie mów już do mnie Hill, od dziś nie jesteśmy już razem.


środa, 12 lutego 2014

Była spora przerwa, za którą bardzo przepraszam i obiecuję, że się poprawię :))
Co sądzicie o kolejnej części?

PEACE&LOVE
"M"

ROZDZIAŁ III

 RAM PAM PAM...RAM PA PA PAM PAM...

- Jestem- zdyszana podbiegłam do chłopaków.
- Do cholery!- krzyknął Tom- Gdzie ty byłaś?
- Wyluzuj... miałam problem z uspokojeniem się, ale jest w porządku. Nie musisz się wściekać.
Byłam niemile zaskoczona reakcją Toma. Wiedziałam, że to przesłuchanie wiele dla niego znaczy, ale nie przypuszczałam, że może tak reagować.
- Jak to nie muszę się wściekać? Zaraz wchodzimy, a ty najpierw sobie znikasz, a teraz przybiegasz zdyszana z roztrzepanymi włosami i rozmazaną kredką do oczu... Masakra...
- Chwileczkę!- zawołałam zirytowana- Rozumiem, że się denerwujesz, ale nie upoważnia cię to do tego, że masz mnie obrażać. Miałam problem, ok? Z żołądkiem. Powinieneś się cieszyć, że w ogóle odważyłam się tu przyjść.
- Ej kochani- zamruczał Mike- Możecie zostawić tę małżeńską kłótnie? Bo teraz podobno mamy zagrać najlepszy koncert w życiu...
- Masz rację- westchnął zirytowany Tom i odwrócił się do mnie plecami.
Posłałam mu wściekłe spojrzenie i mimowolnie wytknęłam język. Nie lubiłam kłócić się z Tomem, zresztą nie robiliśmy tego często, a gdy już zdarzały się kłótnie, zwykle były to drobne, krótkotrwałe sprzeczki. Jednak nigdy nie zachował się wobec mnie tak chamsko.
Nagle drzwi otworzyły się. Z środka wyłonił się potężnej postury mężczyzna w koszulce z napisem "security".
- Teraz wy- rzucił do nas z przekąsem, jakbyśmy byli winni temu, że musi tak ciężko harować.
Przebiegł mnie dreszcz, powróciły mdłości, o których przez mojego chłopaka zdążyłam zapomnieć.
"Więc to teraz- pomyślałam- Chwila prawdy"
Chwyciłam gitarę i niepewnie weszłam za chłopcami do ciemnego korytarza. Na jego końcu paliło się jaskrawe światło.
- Rany- szepnęłam do idącego koło mnie Jacka- Czyli jednak czeka nas śmierć.
Uśmiechnął się pod nosem, posłał mi kuksańca pod żebra i z udawaną przerażoną miną zawołał.
- Nie idź w stronę światła!
Chwyciłam jego ramię.
- Nie tak głośno..
Ochroniarz spojrzał na nas lekceważąco, przewrócił oczami i odszedł, zostawiając nas samych na pastwę losu.
Wkroczyliśmy pomału na scenę, która w tej chwili wydawała mi się trzy razy większa niż w rzeczywistości była. Chciałam spojrzeć w stronę jurorów, ale oślepiło mnie przerażające światło. Reflektory skierowane były prosto na nas, a nieprzyzwyczajone do nich oczy piekły niemiłosiernie. Spuściłam wzrok i zapięłam pasek od gitary. Tom podszedł do mikrofonu, jury zadało mu kilka pytań, jednak nie byłam w stanie ich usłyszeć, ze strachu świszczało mi w uszach. Nagle doszedł do mnie wybuch śmiechu, Tom musiał elokwentnie i zabawnie odpowiedzieć na któreś z pytań. Po chwili odwrócił się w moją stronę i kiwnął głową. Od mojej solówki zaczynała się nasza piosenka. Drżącą ręką szarpnęłam struny. Rozległ się pierwszy, niepewny i niespokojny dźwięk. Ten dźwięk sprawił, że nagle poczułam się rozluźniona. Przecież stałam na scenie, dokładnie takiej jak w szkole, czy pubie, w którym zawsze graliśmy i robiłam to, co kocham- grałam na gitarze. Moje palce same zaczęły przesuwać się po strunach. Nie panowałam nad swoim ciałem, które jakby nagle zwariowało i zaczęło żyć własnym życiem.
Tom uśmiechnął się szybko, chwycił mikrofon i zanucił pierwsze słowo. Po chwili dołączyli Jack i Mike. Trzy minuty naszego utworu minęły jakby w ciągu sekundy. Ostatni raz szarpnęłam struny i w tym momencie reflektory zgasły, światło padło na jurorów. Wśród nich był szef wytwórni Dan Ross, prezenterka radiowa Susan Baker i... o losie... chłopak, którego potrąciłam przed wejściem do łazienki. Z przerażeniem spojrzałam na kartkę z jego nazwiskiem "Liam Payne".
- O rany- szepnęłam do siebie- Wiedziałam, że skądś go znam...
Oparłam głowę na ręce i modliłam się, żeby przestali nas oceniać i żebym mogła jak najszybciej stamtąd uciec. Czułam na sobie spojrzenie Liama, zdawało mi się, że był rozbawiony tą sytuacją. W przeciwieństwie do mnie, ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Odezwiemy się jeszcze- głos Dana Rossa wyrwał mnie z rozpaczy- Ale myślę, że jesteście jednym z lepszych zespołów, które się zgłosiły.
Tom uśmiechnął się zwycięsko, potem zauważył wzrok Liama skierowany w moją stronę. Spuścił głowę w teatralnym geście, po czym szybko uniósł ją w górę, podszedł do mnie, objął mnie mocno i szepnął
- Przepraszam kochanie... Byłem zdenerwowany, ale nie powinienem cię tak traktować.
- Jest ok- powiedziałam wymijająco, próbując wyswobodzić się z jego objęć.
- Powiedz, że mi wybaczasz...- patrzył błagalnie, choć w jego spojrzeniu nie widziałam wiele skruchy.
- Wybaczam- westchnęłam.
Uśmiechnął się szeroko, nachylił się nade mną i ucałował mnie w usta. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
"Niewiarygodne, że po takim czasie, ja wciąż tak na niego reaguję", pomyślałam rozmarzona.

Siedzieliśmy na kanapach w holu wytwórni i czekaliśmy na starszego brata Mike'a, który miał przyjechać vanem i zabrać nasz sprzęt. Miałam dosyć średnio wygodnej sofy i trójki chłopaków bijących się na niej o miejsce. Ale przede wszystkim miałam dość recepcjonistki, która bez przerwy posyłała zalotne spojrzenie w kierunku mojego chłopaka. Wstałam i poszłam w stronę automatu z napojami, żeby kupić wiśniową colę.
Właśnie sięgałam puszkę, gdy usłyszałam nad sobą znajomy głos.
- Zdecydowanie lepiej grasz na gitarze, niż obsługujesz drzwi...
Odwróciłam się napięcie, przed sobą zobaczyłam uśmiechniętego Liama.
- Wszyscy mi to mówią- odparłam z ironią.
Roześmiał się.
- Ale tak poważnie, to był naprawdę dobry koncert. Twoje palce na strunach, normalnie czułem je na...- zawiesił głos. Uniosłam brwi w górę.
- Na?
- Na...- wydawał się być zmieszany.
- Może lepiej, żebym nie wiedziała na czym- mrugnęłam porozumiewawczo.
Uśmiechnął się pokornie.
- Mam nadzieję, że to wygracie.
- Tak? Czemu?
- Nie chcę żebyś miała mnie za zboczeńca. A kiedy będziemy razem pracować będziesz miała mnóstwo czasu, żeby mnie poznać. Od tej lepszej strony.
- Możliwe...- szepnęłam, wpatrując się w jego oczy.
- Hil!- Tom wyglądał na zirytowanego- Czas na nas!
- Muszę lecieć. Miło było cię poznać, choć wolałabym inne okoliczności..
- Wzajemnie- uśmiechnął się ciepło.
Odwróciłam się i udałam w stronę chłopaków, popijając moją ulubioną wiśniową colę.

wtorek, 4 lutego 2014

ROZDZIAŁ II

PAM... PAM... PARA... PAM... PAM... PARA...

- Myślisz, że tu powinna wejść gitara?- zapytał Tom, unosząc wzrok znad kartki.
- Mmmm...- przytaknęłam zajęta składaniem tekstu.
Siedzieliśmy w piwnicy już dobre cztery godziny, a piosenka wciąż nie była gotowa. Zwykle pisanie nowych kawałków szło nam znacznie szybciej. Może to dlatego, że tym razem Tom chciał by utwór był perfekcyjny? Albo dlatego, że bardziej niż piosenką przejmowałam się przesłuchaniem.
- To będzie straszne- szepnęłam do siebie.
- C-co?
- Co? Nie, nic.
- Na pewno?
- T-tak.. Tylko, że ja okropnie się boję...- wydusiłam w końcu.
- Ej piękna, nie ma czego. Musimy tylko dopracować ten kawałek- uniósł w górę kartkę z tekstem i pomachał mi nią przed oczami- A reszta pójdzie jak z płatka., ok?
- Mhmm...- przytaknęłam niepewnie- Ok, to co już mamy?
- Początek- Tom chwycił gitarę i zaczął muskać struny, po chwili zanucił- "Myślami jestem obok ciebie, choć to bardzo daleko stąd. Błądzę okropnie sam po niebie, myślę, że to był błąd...Że to był błąd.."- odłożył gitarę i chwycił długopis- Lecimy dalej. Jakieś propozycje?
Długo wpatrywałam się w jego twarz, nie mogłam oderwać się od jego oczu, a przede wszystkim nie mogłam przestać go słuchać. Tom miał fantastyczny głos. Głęboki, z lekką chrypką, bardzo męski i seksowny. 
Kiedy przeprowadziłam się tu dwa lata temu byłam kompletnie przerażona, w nowej szkole nie znałam nikogo, wiele osób traktowało mnie jak wyrzutka. Aż pewnego dnia tuż koło mojego ucha zabrzmiał ten głos. Głos chłopaka, o którego względy walczyło mnóstwo dziewczyn. Cheelederki, tancerki, nawet przewodnicząca samorządu. Tajemniczy i seksowny wokalista rockowy jest w końcu marzeniem wielu dziewczyn. A on, tego pięknego dnia, zaprosił na randkę mnie- nikomu nie znaną dziewczynę w koszulce The Clash. Nie minął miesiąc od tamtego wydarzenia i powstała nasza kapela. Życie nareszcie zaczęło się układać.
- Halo- Tom wyrwał mnie z rozmyślań- Jakieś propozycje?
Odchrząknęłam i chwyciłam długopis.
- Może by tak... "Tęsknię za brzmieniem twego głosu, za lekkim drżeniem twoich rąk i za spojrzeniem, które co dzień daje mi siłę, by pokonać mrok..."
- O! Dobre!- chwycił gitarę i zanucił tekst, który wymyśliłam- Jest ok. Co dalej?
- To teraz przyspieszymy. " Nie słyszę teraz twego głosu, nie widzę drżenia twoich rąk, zamknęłaś oczy, nie widzę spojrzenia i spadam w mrok. I nadal błądzę sam po niebie i wciąż uważam, że ta miłość to błąd. Zabieram myśli z dala od ciebie, uciekam stąd. Nie ma miłości, ona nie istnieje, a jeśli jest, to nie jest nasza. Czuję, że kochasz, wiem, że pragniesz, ale moje pragnienie się dogasza...To jest błąd..."
Patrzył na mnie dłuższą chwilę, potem przesiadł się z fotela na kanapę, tuż obok mnie. Musnął dłonią mój policzek i odgarnął włosy, które opadły mi na oczy. 
- Ale nasze pragnienie się nie dogasza, nie?- zapytał, uśmiechając się szeroko.
- Nie...- szepnęłam mu do ucha- Zdecydowanie nie...
Chwilę później siedziałam na jego kolanach. Tom gładził moje plecy i sunął dłonią w kierunku pośladek. Jego koszulka wylądowała na ziemi. Zapach jego wody kolońskiej doprowadzał mnie do szaleństwa. Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi, tupot butów i głośny śmiech. Jack i Mike po raz pierwszy przyszli na próbę wcześniej, oczywiście w najgorszym z momentów. Podskoczyłam jak oparzona, Tom chwycił swoją koszulkę.
- Ohoho! Chyba też zacznę pisać piosenki. Skoro to się tak kończy. Hilary, nie sądzisz, że moje kolanka też mogą być wygodne?- drwiąco zapytał Mike.
- Zamknij się- strofował go Jack- Przecież wiesz, że Tommie ma najwygodniejsze kolana we wszechświecie? Zapytaj którąkolwiek z lasek w szkole...- dodał z ironią, a we mnie coś drgnęło.
- Dobra panowie- powiedział Tom, naciągając koszulkę na nagi tors- Morda w kubeł. Piosenka skończona, więc nagroda musiała być. A teraz chwytajcie instrumenty. Czeka nas sporo roboty.
Podeszłam do Jacka i szepnęłam:
- Jak to "którąkolwiek" w szkole?
On tylko uśmiechnął się tajemniczo i wybił na perkusji ten idiotyczny rytm "da bum tss".

- Rany, jak mi nie dobrze- siedziałam na umywalce w łazience, w wytwórni Loudrecords. Był dzień przesłuchania, a mnie zjadła trema- Cholera!- krzyknęłam, gdy poczułam kolejne mdłości i szybko wbiegłam do kabiny. 
Od rana czułam się fatalnie. Bolał mnie brzuch, trzęsły mi się dłonie i bez przerwy przebiegały mnie dreszcze. Nigdy nie bałam się publicznych występów, jednak tym razem trema wzięła nade mną górę. To przesłuchanie może nam otworzyć drzwi do kariery, albo wręcz odwrotnie, zamknąć je. Wolałabym pierwszą opcję. Opłukałam twarz zimną wodą i po raz kolejny wsmarowałam w usta wiśniowy błyszczyk. Nie wiem dlaczego, nakładanie błyszczyka o smaku wiśni uspokajało mnie. Potrząsnęłam parę razy głową by doprowadzić się do porządku.
- Będzie ok- szepnęłam do siebie nie bardzo przekonana i ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je z trudem i gwałtownie wybiegłam na hol. W tej sekundzie pechowo na kogoś wpadłam. Odbiliśmy się od siebie jak piłeczki. Upadłam na ziemię, ta druga osoba utrzymała się na nogach. Sądząc po sile upadku, musiał to był mężczyzna. Podparłam się na łokciach. Tajemniczy chłopak podbiegł i pomógł mi wstać.
- Rany- zaczęłam niepewnie- Przepraszam, nie pomyślałam, że ktoś może tędy przechodzić. 
- W porządku- uśmiechnął się szeroko- Choć przyznam, że wybiegłaś jakby się paliło.
- Taa.. uwielbiam wielkie wyjścia, gdybyś widział mnie na ostatnim rozdaniu świadectw... Rany, po co ja ci to mówię?- zmieszałam się.
Roześmiał się głośno.
- W porządku, to musiała być świetna historia. 
- Oj była.
Nagle dobiegł nas głos speakera, który zapowiedział, że jesteśmy następni.
- Kurde.. teraz ja.. Muszę iść, jeszcze raz przepraszam.
- Czekaj, bierzesz udział w przesłuchaniu?
- Mmm- potwierdziłam- Z moją kapelą.
Przyjrzał mi się dokładnie, uśmiechnął się i powiedział.
- W takim razie, powodzenia! 
- Dzięki- szepnęłam, odwróciłam się i pobiegłam do chłopaków.


sobota, 1 lutego 2014

ROZDZIAŁ I

DAM DAM DAM DAM DA DAM DAM...

- Ooouujeeea!- zanucił końcówkę Tom. Uwielbiał wielkie zakończenia. Odpięłam gitarę od paska i ustawiłam na statywie. Jack cały czas wybijał rytm na perkusji, próbując na końcu podrzucić pałeczki i złapać je w locie Po piątej nieudanej próbie zrezygnowany rzucił się na kanapę, na której chwilę wcześniej usiadł klawiszowiec Mike. Od razu zaczęli obkładać się pięściami. Zachowywali się jak dzieci. Spojrzałam na nich pobłażliwie.
- Chcecie coś do zjedzenia?
Wszyscy trzej rzucili mi znaczące spojrzenie.
- A jak sądzisz?- zapytał w końcu Mike.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku schodów. 
- Hilary, zaczekaj!- zawołał za mną Tom- Pomogę ci.
  Kapelę założyliśmy dwa lata temu. Od tej pory byliśmy nierozłączni. Graliśmy w szkole, małych knajpach i oczywiście w mojej piwnicy, co spotkało się z tak wielką niechęcią rodziców, że zaczęli grać w golfa, byle nie siedzieć w domu podczas naszych prób.
  Gdy znaleźliśmy się na górze, otworzyłam drzwi prowadzące na korytarz i ruchem ręki zaprosiłam Toma do środka.
- Twoja piwnica ma naprawdę świetną akustykę- szepnął niepewnie rozglądając się po domu- A i piękne mieszkanie, jak zwykle bardzo czyste i schludne- podniósł głos z myślą, że moja mama stoi za drzwiami.
- Wyluzuj- roześmiałam się- Rodzice grają w golfa, będą dopiero wieczorem. Możesz przestać być takim lizusem. 
W tym momencie uśmiechnął się łobuzersko, chwycił mnie w pasie i posadził na kuchennym blacie. Odgarnął moje długie blond kosmyki i zaczął całować namiętnie moją szyję, dekolt i ramiona..
- Lubię, nie, uwielbiam jak twoich rodziców nie ma w domu- zamruczał, równocześnie gładząc moje uda.
- Ja też, ale pamiętaj, że w piwnicy są jeszcze chłopcy- szepnęłam.
- Cholerni chłopcy!- zawołał i opuścił głowę w teatralnym geście.
Roześmiałam się, podciągnęłam bluzkę na ramiona i zsunęłam się z blatu. Chwyciłam bochenek chleba, ser i pomidory. Z szafki wyjęłam opiekacz.
- Zrobię sandwiche, ok? Mam nadzieję, że lubisz.
- Uwielbiam, jak zresztą wszystko, co robisz... - objął mnie w talii i zaczął majstrować w zamku od moich jeansów.
- A może byś tak zajął ręce krojeniem pomidorów- zapytałam, wyswobadzając się z objęcia.
Posłusznie chwycił deskę do krojenia i nóż.
- Robię to tylko dla ciebie- powiedział.
Włączyłam radio, z głośnika popłynął nowy przebój Arctic Monkeys. Tom odłożył nóż i zaczął wymachiwać rękoma, jakby grał na gitarze. Prawie płakałam ze śmiechu, widząc jego miny złego rock'end'rollowca. 
Piosenka się skończyła i Tom posłusznie wrócił do krojenia pomidorków. Nie szło mu jednak zbyt dobrze.
Podeszłam i objęłam go od tyłu, chwyciłam jego dłonie i delikatnie instruowałam jak ma kroić. Gdy chciałam odejść, chwycił mnie za rękę.
- Jeszcze nie... jeszcze nie umiem...
- Wariat - roześmiana pocałowałam go w policzek i wróciłam do swojej pracy.
Nagle z głośnika wydobył się dźwięk speakera radiowego:
" Jeśli masz swoją kapelę i dość grania w garażu, weź udział w konkursie organizowanym przez wytwórnię płytową Loudrecords! Casting odbędzie się w budynku wytwórni 24 maja!!! Nagrodą jest kontrakt płytowy!"
Tom patrzył na mnie dłuższą chwilę, po czym powiedział:
- Wiesz co to znaczy?
- Wiem. Nie możemy wziąć udziału, bo nie gramy w garażu, tylko w piwnicy- zażartowałam pewna, że Tom odpuści.
- Nie. To znaczy, że to dla nas świetna okazja! Możemy się wybić. Wreszcie zacząć grać jako prawdziwa kapela, a nie w piwnicy pośród słoików z ogórkami, zdemolować pokój hotelowy i kochać się kiedy tylko zechcemy, a nie kiedy twoich starych nie ma w domu... 
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł. 
- Pewnie, że nie dobry, tylko najlepszy! Rany, świetna okazja!- mówił to bardziej do siebie niż do mnie.
- Okej, przystopuj. Jeśli naprawdę chcesz wziąć udział w tej farsie, musimy się lepiej przygotować, napisać nowy kawałek, zrobić próby. A zanim to, trzeba jeszcze zapytać chłopaków, czy w to wchodzą...
- Ale ty się zgadzasz?
Milczałam, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Zgadzasz?
Spojrzałam w jego błękitne oczy, które ożywione pomysłem migotały. 
- Ughh- westchnęłam zrezygnowana- Zgadzam.
- Tak!- podskoczył z radości i mocno mnie pocałował- Tak! Idę powiedzieć chłopakom!
I biegiem pognał do piwnicy, a ja stałam i obserwowałam jego dziecinną radość, zastanawiając się nad konsekwencjami tej decyzji.
- Kto wie?- zapytałam samą siebie- Może faktycznie pozwolą nam zdemolować jakiś pokój hotelowy...



Pierwsza część kolejnej historii skończona! Co myślicie? :3
Czekam na wasze komentarze..