.

.
1D 4ever

czwartek, 5 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 3

CZYLI O TYM JAK BEN SIĘ OBRAZIŁ, NIE ZDĄŻYŁAM NA ZAJĘCIA I "ZARĘCZYŁAM" SIĘ Z NIEZNAJOMYM CHŁOPAKIEM

Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła. Wszędzie błyskały flesze, a natarczywi dziennikarze okrążyli nas, nie dając szans na ucieczkę. Co chwile do moich uszu dochodziły pytania o związek z Louisem, jednak nie potrafiłam na nie zareagować, byłam w szoku. Myślałam tylko o Benie, chciało mi się płakać. Zapewne siedział teraz  przed telewizorem i zastanawiał się co się dzieje. Znaliśmy się od przedszkola, był moim sąsiadem, przyjacielem. W drugiej klasie podstawówki stał się oficjalnie moim chłopakiem, oficjalnie, bo czuliśmy coś do siebie dużo wcześniej. A ja to zaprzepaściłam, właśnie teraz, w tym momencie. 
Głos Barry'ego Nikolsona wyrwał mnie z zamyślenia. Dobrze zbudowany reporter porannych wiadomości patrzył na Louisa z chytrym uśmiechem. 
- Kim jest twa tajemnicza towarzyszka? Dlaczego twoi fani nic o tym nie wiedzą?
- Ja..ona...- chłopak był równie zmieszany jak ja. Nie przewidział tej sytuacji i nie potrafił z niej wybrnąć. Trzęsły mu się dłonie, na czole zabłyszczały kropelki potu. Było mi go żal, chciałam pomóc, ale nie miałam pojęcia jak.
Tłum coraz bardziej na nas naciskał, flesze drażniły w oczy. Louis, który cały czas nieświadomie trzymał moją rękę, ścisnął ja mocniej, jakby się bał, że nas rozdzielą i każde z osobna rozszarpią. I wtedy pod drzwi stacji podjechała czarna limuzyna z zaciemnianymi szybami, z której wyszedł przystojny mężczyzna lat około czterdziestu w idealnie skrojonym szarym garniturze i ciemnych okularach. Na jego widok Louis odetchnął z ulgą. Mężczyzna wszedł do środka, odchrząknął i upewnił się, że wszyscy dziennikarze zwrócili się ku niemu, a potem powiedział:
- Nie możliwe, a jednak...- miał bardzo niski, męski głos- londyńscy dziennikarze są po prostu fenomenalni! Poznali sekret Louisa Tomlinsona, zanim poznał go ktokolwiek. Louis i jego piękna towarzyszka zaręczyli się dwa dni temu! Mój klient miał się tym pochwalić w najbliższym programie Katy Stevens, ale jak widać tajemnica dwojga kochanków wyszła na jaw dużo wcześniej! Jest mi bardzo przykro, że dziś nic już od nich nie wyciągniecie, ponieważ muszę zabrać tę piękną, młodą damę na przymiarkę kostiumów do ich wspólnej sesji. Jeśli chcą państwo dowiedzieć się więcej polecam wywiady. Jeśli chcą państwo zarezerwować termin, zgłoszenia przyjmuję osobiście. Dziękuję. To wszystko.
Bez trudu przecisnął się między reporterami, widać było, że wzbudzał ich szacunek, po czym objął nas ramieniem i zaprowadził do limuzyny. Wsiedliśmy do środka, pokiwał zdziwionym dziennikarzom i ruszyliśmy.
- Dobra, mów do cholery co jest grane, kim jest ta dziewczyna?- wskazał na mnie głową i zdjął ciemne okulary. Miał niesamowicie błękitne oczy.
- To długa historia Hugh...
- Mamy czas...- odpowiedział, nie odrywając ode mnie ciekawskiego wzroku. 
Louis opowiedział mu całą historię.
- Myślałem, że to dobry pomysł, to był genialny pomysł, tylko ta mała mnie rozpoznała.
- Tak i teraz przez twój "genialny" pomysł wszystkie media myślą, że spotykasz się z nią!- rzucił pogardliwie w moją stronę.
- Wypraszam sobie!- odezwałam się, gdy w końcu doszłam do siebie- Nie pozwolę, żeby pan tak do mnie mówił. Nie miałam ochoty udawać jego dziewczyny, a tym bardziej narzeczonej! Do cholery, w ogóle skąd pomysł na narzeczoną? Przecież to idiotyzm!- poczerwieniałam ze złości- jedyne z czym się zgadzam to fakt, że to był naprawdę beznadziejny plan! W skali od jeden do dziesięć najgorszych planów świata daję mu jedenaście! 
- Nie był taki zły...- szepnął Louis z uśmiechem.
- Dla ciebie może nie. Ty tylko zszargałeś sobie reputacje spotykaniem się z nikomu nie znaną małolatą z małej mieścinki. Ja spóźniłam się na spotkanie z rektorem akademii, do której chciałam się dostać odkąd skończyłam dziewięć lat! Nie mówiąc już o tym, że za chwilę zostanę singlem...
- Jak to?
- Mam chłopaka, a chyba raczej miałam... Ma na imię Ben i byliśmy parą od trzech lat.
- Nie wspominałaś...
- Nie pytałeś.
Spojrzał na mnie przepraszająco.
- Nikt nigdy nie pyta mnie o zdanie. Przywykłam.
Hugh popatrzył na mnie głęboko zainteresowany, po czym wyciągnął z teczki tablet.
- W porządku. Przepraszam- mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał.
- Nie wybaczam- szepnęłam beznamiętnie, jednak usłyszał.
- Słucham?
- Nic, nic... mówię sama do siebie, to czasem pomaga, jak nikt inny mnie nie słucha.
Uniósł brwi i uśmiechnął się.
- W porządku, w takim razie przejdźmy do ważniejszej sprawy... Jak to wszystko odkręcić, żeby nikt nie poczuł się urażony...Louis ostatnio i tak jest często krytykowany, musimy to zmienić, a ta sprawa w tym nie pomoże...- długo wpatrywał się w ekran tabletu, co chwila unosił do góry brwi, coraz bardziej zaskoczony, w końcu spojrzał mi głęboko w oczy- a może jednak...
- Nie rozumiem- szepnął Louis.
- Ludzie ją pokochali! Was pokochali! Jako parę! Uważają, że dziewczyna jest śliczna, wygląda na inteligentną, a w dodatku jest artystką... 
- Wygląda? Ja jestem inteligentna.. chyba...tak?
Moje pytanie puścili mimo uszu, Hugh kontynuował.
- Są przekonani, że ona wyciągnie cię ze wszystkich złych plotek na twój temat. To jest fantastyczne!
- Nie zgadzam się.
Wreszcie mnie zauważyli.
- Jak to?
- Tak to. Nie jesteście zbyt dobrymi słuchaczami. Za dużo kosztował mnie dzisiejszy dzień, nie będę udawać jego dziewczyny. Muszę raczej wszystko odkręcić i przeprosić Bena... 
- Nie rozumiesz jakie to ważne?
- Może dla was... dla mnie ważniejszy jest Ben...
- Dobra. Ok. Oto moja propozycja. Udawajcie parę dopóki Louis nie zostanie wybrany indywidualnością roku i nie zdobędzie z zespołem złotej płyty. To dla niego bardzo ważne, a raczej dla jego nadszarpniętej reputacji. Ja załatwię to z Wrenem..
- Benem!
- Dobra, dobra. Benem! Oczywiście tobie też będziemy winni przysługę. Co tylko będziesz chciała.
- To głupie...
- Nie bardzo- Louis spojrzał mi w oczy z nadzieją- To się może udać. To zajmie góra trzy miesiące. Naprawdę mi pomożesz... Proszę.
Widziałam jak bardzo mu na tym zależało, ale naprawdę cholernie nie chciałam się w to bawić. 
- Błagam...
- Ughhh.. - serce mi pękło, nigdy nie byłam asertywną osobą- W porządku...- szepnęłam zrezygnowana- Ale mam dwa warunki.

3 komentarze:

  1. Ja bym nigdy się nie zgodziła na udawanie pary ;). Powinna za to co najmniej dostać jakąś kasę :D.
    Rozdział bardzo fajny, tylko mam zastrzeżenie (nie żebym się wymądrzała czy coś, ale kiedy mi zwracali na coś uwagę, to cieszyłam się, że mogę poprawić moje pisanie). Kiedy piszesz dialogi, to odstęp musi być po obu stronach myślnika. Tak poza tym, to zabrakło kilku przecinków, ale naprawdę piszesz bardzo dobrze, bez błędów i w ogóle. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nexta z niecierpliwością (jak zwykle :) ) i super rozdział :D mam pytanko :D czy masz twittera? jeśli masz to podaj i będę cię obserwować :) (bo warto ;) ) Misia

    OdpowiedzUsuń