.

.
1D 4ever

środa, 12 lutego 2014

ROZDZIAŁ III

 RAM PAM PAM...RAM PA PA PAM PAM...

- Jestem- zdyszana podbiegłam do chłopaków.
- Do cholery!- krzyknął Tom- Gdzie ty byłaś?
- Wyluzuj... miałam problem z uspokojeniem się, ale jest w porządku. Nie musisz się wściekać.
Byłam niemile zaskoczona reakcją Toma. Wiedziałam, że to przesłuchanie wiele dla niego znaczy, ale nie przypuszczałam, że może tak reagować.
- Jak to nie muszę się wściekać? Zaraz wchodzimy, a ty najpierw sobie znikasz, a teraz przybiegasz zdyszana z roztrzepanymi włosami i rozmazaną kredką do oczu... Masakra...
- Chwileczkę!- zawołałam zirytowana- Rozumiem, że się denerwujesz, ale nie upoważnia cię to do tego, że masz mnie obrażać. Miałam problem, ok? Z żołądkiem. Powinieneś się cieszyć, że w ogóle odważyłam się tu przyjść.
- Ej kochani- zamruczał Mike- Możecie zostawić tę małżeńską kłótnie? Bo teraz podobno mamy zagrać najlepszy koncert w życiu...
- Masz rację- westchnął zirytowany Tom i odwrócił się do mnie plecami.
Posłałam mu wściekłe spojrzenie i mimowolnie wytknęłam język. Nie lubiłam kłócić się z Tomem, zresztą nie robiliśmy tego często, a gdy już zdarzały się kłótnie, zwykle były to drobne, krótkotrwałe sprzeczki. Jednak nigdy nie zachował się wobec mnie tak chamsko.
Nagle drzwi otworzyły się. Z środka wyłonił się potężnej postury mężczyzna w koszulce z napisem "security".
- Teraz wy- rzucił do nas z przekąsem, jakbyśmy byli winni temu, że musi tak ciężko harować.
Przebiegł mnie dreszcz, powróciły mdłości, o których przez mojego chłopaka zdążyłam zapomnieć.
"Więc to teraz- pomyślałam- Chwila prawdy"
Chwyciłam gitarę i niepewnie weszłam za chłopcami do ciemnego korytarza. Na jego końcu paliło się jaskrawe światło.
- Rany- szepnęłam do idącego koło mnie Jacka- Czyli jednak czeka nas śmierć.
Uśmiechnął się pod nosem, posłał mi kuksańca pod żebra i z udawaną przerażoną miną zawołał.
- Nie idź w stronę światła!
Chwyciłam jego ramię.
- Nie tak głośno..
Ochroniarz spojrzał na nas lekceważąco, przewrócił oczami i odszedł, zostawiając nas samych na pastwę losu.
Wkroczyliśmy pomału na scenę, która w tej chwili wydawała mi się trzy razy większa niż w rzeczywistości była. Chciałam spojrzeć w stronę jurorów, ale oślepiło mnie przerażające światło. Reflektory skierowane były prosto na nas, a nieprzyzwyczajone do nich oczy piekły niemiłosiernie. Spuściłam wzrok i zapięłam pasek od gitary. Tom podszedł do mikrofonu, jury zadało mu kilka pytań, jednak nie byłam w stanie ich usłyszeć, ze strachu świszczało mi w uszach. Nagle doszedł do mnie wybuch śmiechu, Tom musiał elokwentnie i zabawnie odpowiedzieć na któreś z pytań. Po chwili odwrócił się w moją stronę i kiwnął głową. Od mojej solówki zaczynała się nasza piosenka. Drżącą ręką szarpnęłam struny. Rozległ się pierwszy, niepewny i niespokojny dźwięk. Ten dźwięk sprawił, że nagle poczułam się rozluźniona. Przecież stałam na scenie, dokładnie takiej jak w szkole, czy pubie, w którym zawsze graliśmy i robiłam to, co kocham- grałam na gitarze. Moje palce same zaczęły przesuwać się po strunach. Nie panowałam nad swoim ciałem, które jakby nagle zwariowało i zaczęło żyć własnym życiem.
Tom uśmiechnął się szybko, chwycił mikrofon i zanucił pierwsze słowo. Po chwili dołączyli Jack i Mike. Trzy minuty naszego utworu minęły jakby w ciągu sekundy. Ostatni raz szarpnęłam struny i w tym momencie reflektory zgasły, światło padło na jurorów. Wśród nich był szef wytwórni Dan Ross, prezenterka radiowa Susan Baker i... o losie... chłopak, którego potrąciłam przed wejściem do łazienki. Z przerażeniem spojrzałam na kartkę z jego nazwiskiem "Liam Payne".
- O rany- szepnęłam do siebie- Wiedziałam, że skądś go znam...
Oparłam głowę na ręce i modliłam się, żeby przestali nas oceniać i żebym mogła jak najszybciej stamtąd uciec. Czułam na sobie spojrzenie Liama, zdawało mi się, że był rozbawiony tą sytuacją. W przeciwieństwie do mnie, ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Odezwiemy się jeszcze- głos Dana Rossa wyrwał mnie z rozpaczy- Ale myślę, że jesteście jednym z lepszych zespołów, które się zgłosiły.
Tom uśmiechnął się zwycięsko, potem zauważył wzrok Liama skierowany w moją stronę. Spuścił głowę w teatralnym geście, po czym szybko uniósł ją w górę, podszedł do mnie, objął mnie mocno i szepnął
- Przepraszam kochanie... Byłem zdenerwowany, ale nie powinienem cię tak traktować.
- Jest ok- powiedziałam wymijająco, próbując wyswobodzić się z jego objęć.
- Powiedz, że mi wybaczasz...- patrzył błagalnie, choć w jego spojrzeniu nie widziałam wiele skruchy.
- Wybaczam- westchnęłam.
Uśmiechnął się szeroko, nachylił się nade mną i ucałował mnie w usta. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
"Niewiarygodne, że po takim czasie, ja wciąż tak na niego reaguję", pomyślałam rozmarzona.

Siedzieliśmy na kanapach w holu wytwórni i czekaliśmy na starszego brata Mike'a, który miał przyjechać vanem i zabrać nasz sprzęt. Miałam dosyć średnio wygodnej sofy i trójki chłopaków bijących się na niej o miejsce. Ale przede wszystkim miałam dość recepcjonistki, która bez przerwy posyłała zalotne spojrzenie w kierunku mojego chłopaka. Wstałam i poszłam w stronę automatu z napojami, żeby kupić wiśniową colę.
Właśnie sięgałam puszkę, gdy usłyszałam nad sobą znajomy głos.
- Zdecydowanie lepiej grasz na gitarze, niż obsługujesz drzwi...
Odwróciłam się napięcie, przed sobą zobaczyłam uśmiechniętego Liama.
- Wszyscy mi to mówią- odparłam z ironią.
Roześmiał się.
- Ale tak poważnie, to był naprawdę dobry koncert. Twoje palce na strunach, normalnie czułem je na...- zawiesił głos. Uniosłam brwi w górę.
- Na?
- Na...- wydawał się być zmieszany.
- Może lepiej, żebym nie wiedziała na czym- mrugnęłam porozumiewawczo.
Uśmiechnął się pokornie.
- Mam nadzieję, że to wygracie.
- Tak? Czemu?
- Nie chcę żebyś miała mnie za zboczeńca. A kiedy będziemy razem pracować będziesz miała mnóstwo czasu, żeby mnie poznać. Od tej lepszej strony.
- Możliwe...- szepnęłam, wpatrując się w jego oczy.
- Hil!- Tom wyglądał na zirytowanego- Czas na nas!
- Muszę lecieć. Miło było cię poznać, choć wolałabym inne okoliczności..
- Wzajemnie- uśmiechnął się ciepło.
Odwróciłam się i udałam w stronę chłopaków, popijając moją ulubioną wiśniową colę.

3 komentarze: