.

.
1D 4ever

środa, 19 marca 2014

ROZDZIAŁ VI

RUM PUM PUM RUM PUM PUM.. TSSS..

 Zmrużyłam oczy przed ostrym światłem wdzierającym się do środka pokoju. Rozejrzałam się dookoła i krzyknęłam z przerażenia. To nie był mój dom. Leżałam w kajucie Arthura na jego jachcie.
- O mój...- chciało mi się płakać.
Ze strachem spojrzałam pod kołdrę. Miałam na sobie tylko męską koszulę.
- Nie wierzę..- próbowałam sobie przypomnieć co stało się poprzedniej nocy, myślałam, myślałam, jednak nic nie przychodziło mi do głowy- Przespałam się z jakimś facetem i nawet tego nie pamiętam. 
Rozpłakałam się. Z bezsilności, ze złości na swoją głupotę. Po prostu płakałam. Poczułam się jak ostatnia szmata. W dniu, w którym zerwałam z chłopakiem, pijana wskoczyłam do łóżka innemu. Cholerna impreza, cholerny alkohol, cholernie głupia.. ja. 
 To nie tak, że to był mój pierwszy raz. W drugą rocznicę naszego związku zrobiłam to z Tomem, tylko, że wtedy bardzo tego chciałam,  zrobiłam to z chłopakiem, którego kocham... kochałam.
-Ughh.. wszystko jedno. Jestem idiotką, cholerną idiotką- klęłam na siebie. Byłam wściekła, naprawdę wściekła, że to zrobiłam. Powoli usiadłam na boku łóżka. Spojrzałam na moje dłonie, okropnie mocno drżały. Drżały również moje nogi. Łzy bezsilności wciąż spływały po mojej twarzy i kapały na męską koszulę. Koszula! Spróbowałam przypomnieć sobie kto miał na sobie błękitną koszulę. 
-Arthur!- wykrzyknęłam, ale potem zdałam sobie sprawę, że oprócz niego na imprezie było mnóstwo facetów w niebieskich, błękitnych i białych koszulach. Było ciemno, mogłam dobrze nie widzieć koloru. Powoli wstałam, jednak zaraz upadłam na kolana. Rozpłakałam się na dobre. Marzyłam tylko o tym, żeby zmyć z siebie ślady wczorajszej nocy i zapomnieć o tym wszystkim. Nagle ktoś wtoczył się do kajuty. Szczelniej zakryłam się koszulą i wyjrzałam zza łóżka. Arthur wyglądał równie źle jak ja. 
Ma na sobie koszulę, pomyślałam. Faktycznie, koszula chłopaka mimo, że poplamiona i wygnieciona wciąż okrywała jego tors. Widać było, że ma okropnego kaca, jednak zdołał mnie zauważyć. 
- Hill?
Zakryłam twarz dłońmi.
- Hilli, co się stało? Hej..- podszedł, usiadł na ziemi koło mnie i objął mnie ramieniem.
- Gdybym tylko wiedziała.- roześmiałam się smutno- Niczego nie pamiętam.
- Pocieszę cię jak powiem, że ja też nie? Obudziłem się pod barem. Chyba tam chowałem się przed Maggie.
- Maggie?- zapytałam i pociągnęłam nosem.
- Maggie- wstrząsnął się na dźwięk tego imienia- Nie dawała mi żyć przez całą imprezę.
- Przynajmniej się z nią nie przespałeś..- odpowiedziałam cicho.
Popatrzył na mnie dłuższą chwilę, potem powiedział.
- Weź prysznic i się ubierz. Ja zrobię jakieś śniadanie, a potem odwiozę cię do studia.
- Studia?
- Ta, akurat fragment o płycie zapamiętałem bardzo dobrze.
- To nie jest dobry pomysł... Prędzej się tam popłaczę niż cokolwiek zagram.
- Ok. Fakt. Popełniłaś jakiś tam błąd, ale właśnie teraz powinnaś zająć się czymś innym, niż myśleniem o tym co się stało. 
- Jakiś tam błąd?- parodiowałam jego słowa.
- Jesteś dzielną dziewczynką, zawsze byłaś. Teraz też sobie poradzisz... Pamiętasz..
- Co?
- Nie ważne..
- Czy pamiętam który to był, tak?
Przytaknął niepewnie, a mi znów zebrało się na płacz.
- Nie..
Spuścił wzrok, dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
- Masz rację- powiedziałam w końcu- Jestem dzielna i dam sobie radę.

Arthur zgłośnił muzykę. Niebieski Jaguar XKR cabrio ciął asfalt. Wiedziałam, że Jones miał bzika na punkcie szybkich samochodów już od najmłodszych lat, ale ten samochód traktował jak żywą istotę. Jak kobietę na pierwszej randce. Kochał to auto zresztą, jak twierdził, z wzajemnością. 
- Anabella chyba cię lubi- powiedział.
- Kto?
- Anabella- widząc moje zmieszanie, dodał- Samochód.
Roześmiałam się szczerze. 
- W takim razie ja też ją lubię. Ale Anabella? To dość stare imię a auto jest bardzo nowoczesne.
- Wierzę w tradycję...
- No tak!- wykrzyknęłam- Twój pierwszy model! Lady Anabella- Arthur po prostu kochał swój pierwszy model Jaguara z 68. roku, który dostał na dziewiąte urodziny.
- Pamiętasz...
- Niektórych rzeczy się nie zapomina żabiaku.
Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. 
- Właśnie taka powinnaś być zawsze. Uśmiechnięta.
Faktycznie, przez całą drogę ani razu nie pomyślałam o tym co się stało.
- Dziękuję- szepnęłam, gdy podjechaliśmy pod budynek wytwórni.
- Daj spokój, to tylko kilka kilometrów.
- Nie, ja dziękuję za wszystko.
Mrugnął lekko i szepnął
- Rozłóż ich na łopatki. 
Wyciągnęłam z bagażnika gitarę, po którą podjechaliśmy do mojego domu. Rodzice na szczęście wczorajszą noc spędzili na jakimś bankiecie, nie miałabym bowiem siły odpowiadać na ich niekończące się pytania. Bo niby co miałabym powiedzieć? "Kochani było świetnie, Arthur bardzo miły jak zawsze, jedzenie smaczne.. a i pieprzyłam się z jakimś obcym! Kocham was!" 
- Ughh..jestem skończoną kretynką..
Weszłam do budynku wytwórni, na kanapie siedzieli Jack i Mike. Gdy tylko mnie zobaczyli zerwali się na równe nogi, podbiegli i szczęśliwi mnie objęli.
- A co to? Dzień dobroci dla Hilary?
- Nie.. Stara! Myśleliśmy, że się nie pojawisz- powiedział Mike i ucałował mnie w policzek.
- Co? Niby dlaczego?
- Tom nam powiedział- szepnął Jack- Przykro...przykro nam.
- Daj spokój. Jest ok.
Naprawdę myślałam, że jest ok. Miałam przecież dużo poważniejsze zmartwienia niż Tom, a jednak, gdy wyszedł zza zakrętu, moje serce ścisnął ból. Miał na sobie koszulę, którą kupiłam mu parę tygodni temu. Granatową, w biało-czerwoną kratę. Wyglądał w niej idealnie. Dopiero po chwili zauważyłam wysoką blondyneczkę z recepcji, która kurczowo trzymała jego dłoń.
Nie wierzę.. już znalazł pocieszenie, pomyślałam.
Gdy tylko mnie zobaczył puścił dłoń dziewczyny. Była tym faktem widocznie zmartwiona, odwróciła się na piecie i poszła w stronę studia.
- Hill..jesteś..- szepnął.
- Jak widać jestem- uśmiechnęłam się wyzywająco- I mam na imię Hilary, pamiętasz?
Jack i Mike zrobili krok w tył.
- To my pójdziemy do studia- szepnął perkusista.
Tom kiwnął im głową.
- Zaraz dołączymy. Ślicznie wyglądasz- zwrócił się  do mnie.
- A co? Myślałeś, że założę stary dres i będę rozpaczać za miłością mojego życia. Daj spokój to nie melodramat dla nastolatków.
-Mógłby nim być. Wtedy wrócilibyśmy do siebie, tuż przed napisami końcowymi.
Roześmiałam się smutno.
- Tak? A jakbyś to wytłumaczył nowej dzieweczce? 
- Daj spokój, Hill, przyczepiła się do mnie i tyle. Nie musisz być zazdrosna.
- Ha! Zazdrosna.. proszę cię. Nie mam co do tego powodów.
Nagle zorientowałam się, że jestem trochę zazdrosna, bo ona dotykała tej jego cholernej koszuli.
Tom chciał coś powiedzieć, gdy nagle drzwi wejściowe rozsunęły się. Do środka wszedł Liam. Na mój widok rozpromienił się. Podszedł, objął  mnie w talii i ucałował w policzek.
- Hej piękna. Przepraszam, że się zmyłem, ale musiałem ogarnąć wszystko na wasze nagranie. W kieszeni koszuli zostawiłem list...
- Liam!- jakiś facet w zielonym swetrze właśnie go zawołał.
- Muszę lecieć.. Spotkajmy się później, ok? A cześć Tom.
- Cześć- odparł Tom wpatrując się we mnie, w końcu powiedział- Do mnie masz pretensje, tak? A ty to co? Już masz pocieszenie?
Był zły, był bardzo zły, ale do mnie nie docierały jego słowa. Stałam jak sparaliżowana. Nie przespałam się z kimś obcym, przespałam się z Liamem Payne'm...  




4 komentarze:

  1. Oooo... Końcówka zwala z nóg po prostu ;)
    Fajnie, fajnie. Wreszcie się doczekałam! Bałam się, że już zapomnę co było w poprzednich :P

    Zapraszam do mnie:
    onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna część!Genialna

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle się dzieje. :D Ale jakoś mam przeczucie, że Hill jednak z nikim się nie przespała. ;) Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń